Oryginalny tytuł In A World… nie jest tu przypadkowy, film jest bowiem rodzajem hołdu dla legendarnego Dona LaFontaine’a, zwanego Grzmiącym Gardłem lub Głosem Boga. Nic dziwnego aktor użyczył głosu do 5000 zwiastunów filmowych (Ojciec Chrzestny, Terminator, Batman), reklam telewizyjnych i zwiastunów gier komputerowych. Słynne In A World jest jego znakiem firmowym. I właśnie o to zdanie wypowiedziane do jednego z trailerów będzie walczyć Carol (Lake Bell), z legendą – Samem Sotto (Fred Melamed) i jednocześnie własnym despotycznym ojcem, żyjącym w przekonaniu, że ten biznes nie jest przeznaczony dla kobiet.
Bell wyśmiewa nie tylko branżę, ale również bliskich swojej bohaterki. Z lekkością i dowcipem nakreśla przykład dysfunkcyjnej rodziny, podporządkowanej apodyktycznemu ojcu, w której zarówno Carol, jak i jej starsza siostra nie znajdują oparcia. Bell zaryzykowała i pokusiła się również o wątek miłosny. Na szczęście uroczy i jakże niezgrabny w kontaktach damsko- męskich Louis (Demetri Martin) zwyczajnie rozbraja usiłując zdobyć serce pozornie niedostępnej Carol. Zresztą barwnych postaci jest tu co nie miara, obrzydliwie bogaty i pewny siebie Gustav, pozornie naiwna nowa narzeczona ojca, czy aktorka z wadą wymowy, z korkiem w ustach ćwicząca samogłoski (w tej roli przezabawna Eva Longoria). Co ciekawe, Bell do swojego niszowego projektu udało się namówić także dwie inne hollywoodzkie gwiazdy, Geenę Davis i Cameron Diaz (choć ta ostatnia pojawia się na ekranie przez dosłownie kilka sekund).