Spektakl oparty na improwizacji to kolejne, po Rozmowach niekontrolowanych – last minute, tego typu przedsięwzięcie wrocławskiego teatru Ad Spectatores. Jednak tym razem twórcy stawiają na matematykę. Choć całość jest ubrana we wzory matematyczne, to jednak widzowie nadal mają możliwość decydowania o scenerii i o bohaterach kolejnych etiud. Spektakl stanowi kilka zadań, które wykonać ma czwórka stypendystów, biorących udział w konkursie matematycznym. Prowadzący (Michał Wielewicki), po kolei wyczytuje stojące przed nimi zadania, wskazując, która para z czwórki uczestników będzie zadanie rozwiązywać. Na premierowym pokazie do łez rozbawił nas, zaproponowany przez widzów duet Krawczyk-Villas czy Koziołek Matołek- Reksio.
Nie zabrakło też niesamowicie zabawnych scenek, jak randka w ciemno, podczas której uczestniczka (Dorota Łukasiewicz-Kwietniewska) musiała, nie tylko wskazać wybranka swojego serca, ale również odgadnąć z kim ma do czynienia. A to właśnie widzowie zadecydowali o wyborze trójki uczestników randki – Piotrze Żyle (rewelacyjny Łukasz Chojęta), Bogusławie Lindzie (Radomir Respondek) i Chucku Norrisie (Włodzimierz Chomiak). Jak się okazało zagadka nie była łatwa. O ile skoczek został wytypowany bezbłędnie przez aktorkę, to z pozostałymi miała już większy problem (Nie biorę Ciebie Piasku, ani Ciebie, Czesławie Mozilu). Jednak w tym, jak i w pozostałych zadaniach, niezależnie od wyniku w konkurencji matematycznej, widz zrywał przysłowiowe boki.Ale nie tylko kreatywność aktorów, także szybkość reagowania i wcielania się w nowe postaci budziły podziw. Karkołomne, na pierwszy rzut oka, zadanie z macierzą, w której każdy z aktorów odgrywał po cztery role, a scenki były urywane w najmniej oczekiwanym momencie, okazało się bułką z masłem. Na znak Prowadzącego, aktorzy przesuwali się po czworoboku, a to w prawo, a to w lewo, za każdym razem wracając dokładnie do miejsca, w którym uprzednio zakończyli. Nie zdarzyło się, mimo szybkiego rytmu i częstych zmian, żeby któryś z aktorów zapomniał na czym skończył poprzednią scenę.Ponieważ sukces ma wielu ojców, również publiczność, będąca jego współautorem, czuła się odpowiedzialna za powodzenie poszczególnych zadań. Z każdym kolejnym zadaniem i kolejną prośbą od Prowadzącego o wymyślanie postaci czy produktów reklamowych, jak chociażby proszku do pieczenia (zresztą reklama została koncertowo odegrana przez męski duet Chojęta – Chomiak), publiczność coraz bardziej intensyfikowała swoje wysiłki i co rusz podrzucała ciekawe rozwiązania. Dla przykładu sztolnia wskazana przez z jednego widzów jako miejsce akcji, wprawiła w niemałe zakłopotanie parę aktorów wywołanych do tego zadania. Okazją do ujawnienia swojej kreatywności, publiczność otrzymała i wykorzystała w stu procentach w zadaniu, w którym miała spisać na kartce proste zdanie. Obok, klasycznych (choć świetnie wykorzystanych w improwizacjach) Ala ma kota czy łatwych Lubię mój sweter, były również zdania tak złożone i skomplikowane, że nie jestem w stanie ich powtórzyć. To tak, jakby publiczność, a przynajmniej niektórzy jej przedstawiciele specjalnie się do tej zabawy przygotowali. Być może oglądając Rozmowy kontrolowane, wiedzieli jakich zadań można się spodziewać.
Niewiadome 100% przynosi obustronną korzyść i zabawę. Bawi się przede wszystkim publiczność, bo dzięki decyzyjnej, choć oczywiście ograniczonej roli, zostaje czule połechtana. Bawią się również aktorzy, choć niepewni co przyniesie im głos ludu i z czym albo z kim przyjdzie się im zmierzyć, to jednak szczerze zaangażowani w zadania. Widz, wychodząc z teatru czuje się jakby spędził wieczór z paczką bliskich znajomych i z pewnością zechce jeszcze tam wrócić. A jest po co. W końcu każdy spektakl Niewiadomych 100% to jedna wielka niewiadoma.
