Nie będzie łatwo zmierzyć się z powieścią okrzykniętą mianem kultowej. Nie będzie również lekko zmierzyć się z postacią Gatsby’ego, który nie bez powodu nosi przydomek Wielki. Wreszcie nie będzie łatwo sprostać ogromnym oczekiwaniom. W końcu ta najgłośniejsza premiera roku (i niezwykle kosztowna – 127 milionów dolarów) otworzy tegoroczny festiwal w Cannes. Co więcej, przyciągnęła najbardziej gorące nazwiska Hollywoodu i designu. Nie licząc DiCaprio, Mulligan i Maguire’a, swój udział w sukcesie będzie miał dom mody Prada, odpowiedzialny za kobiece sukienki w stylu lat dwudziestych czy topowa wokalistka, Lana Del Ray promująca film utworem, Young And Beautiful. Czy jeszcze ktoś się zastanawia na co poszły te grube miliony?! Czy zainwestowane dolary się zwrócą i czy przede wszystkim widz dostanie, to na co tak długo czekał i czy będzie to jakość przynamniej taka, jaką sugerują nam materiały prasowe i trailery? Dowiemy się już wkrótce.
Bogactwo i przepych = uczta dla oka
Mimo, że reżyser, Baz Luhrmann (nazywany w związku z najnowszą produkcją, Baz The Great) nigdy nie skradł mojego serca, ani wMoulin Rouge, ani w Romeo i Julii, to jednak liczę na to, że podobnie jak w poprzednich obrazach, reżyser postawi na, użyję tego słowa „efekciarstwo”. Przyznacie sami, że wspomniane filmy miały przede wszystkim uwodzić obrazem, czy to szekspirowskiego romansu czy francuskiego kabaretu. Tu również nie zaszkodzi, jeżeli przy okazji Wielkiego Gatsby’ego dostaniemy widowisko pierwszej klasy. A wszystko przemawia za tym, że tak właśnie będzie. Przepych wręcz wyleje się ze srebrnego ekranu, co udowadniają chociażby zwiastuny. Panie w kreacjach od Prady, w cekinowych sukienkach ozdobionych kryształami Svarowskiego, w luksusowych futrach i biżuterii od Tiffany’ego. Eleganccy panowie w legendarnych garniturach od Brooks Brothers, zamieszkujący luksusowe wnętrza pięknych willi z basenem (koniecznie z inicjałami właściciela) i poruszający się najmodniejszymi autami (jak żółty rolls-royce Gatsby’ego). A wszystko to w klimatycznym Nowym Jorku, lat dwudziestych. A przecież kult pieniądza i zabawa to doskonały temat na ucztę dla oczu.
Jaki autor taki bohater
Jeżeli ktoś z Was kiedykolwiek zetknął się z informacjami odnośnie samego pisarza, Francisa Scotta Fitzgeralda, to na pewno bez problemu zauważy podobieństwa do jego bohatera. Zadziwiające, jak często artysta piszący na podstawie swoich doświadczeń, odnosi sukces. Domyślam się, że po prostu łatwiej jest pisać o tym, czego doświadczyło się na własnej skórze, niż zmyślać niestworzone historie (chyba, że ktoś akurat dysponuje nie lada w wyobraźnią). Wracając jednak do naszego pisarza…jego historia jest jak dobry materiał na film. Fitzgerald uczył się na Uniwersytecie w Princeton, jednak naukę porzucił i wstąpił do armii. Tam poznał Zeldę (to jej dedykuje powieść) i zakochał się do tego stopnia, że oświadczył się dziewczynie. Tak jednak oświadczyny odrzuciła. To był bolesny epizod, ale jednocześnie punkt zwrotny w karierze Fitzgeralda. Dogłębnie zraniony prze wybrankę serca, wrócił w rodzinne strony, by napisać powieść, która osiągnęła niespodziewany sukces. Cenionego i bogatego pisarza, Zelda kilka lat później już zechciała. I tak, Francis i Zelda stali się najsłynniejszą parą w ówczesnych czasach. Oboje uwielbiali huczne imprezy i podróże, na które trwonili ogromne sumy. Byli przedmiotem wielu plotek i skandali. Mimo, że w małżeństwie układało im się różnie, to jednak nigdy oficjalnie się nie rozstali. Ostatecznie Zelda, cierpiąca na schizofrenię wiele czasu spędziła w szpitalach, a Francis zmarł na atak serca w wieku 44 lat, jeszcze zanim jego, jakby nie było, bardzo osobista powieść Wielki Gatsbyosiągnęła prawdziwy sukces wydawniczy.
Mierzenie się z powieścią
Tych, którzy próbowali przenieść na szklany ekran rewelacyjną powieść Fitzgeralda było kilku i niestety nie były to udane próby. W poprzedniej, głośnej ekranizacji nie pomogły nawet wielkie nazwiska aktorów, Roberta Redforda i Mii Farrow czy nawet scenariusz pióra samego Francisa Forda Coppoli. Dzisiejszemu widzowi trudno odnaleźć w filmie z 1974 roku to „coś” z powieści, bo razi pretensjonalnością i sztucznością. Czy zatem 2013 będzie rokiem Gatsby’ego czy może pompa, z jaką go tworzono przesłoni prawdziwe oblicze powieści? Liczę jednak, że wszystkie elementy, na które tak bardzo postawił Luhrmann (obsada, scenografia), zadziałają jak należy i ukaże się nam nie tylko klimatyczny Nowy Jork, przesiąknięty jazzem i dymem papierosowym, ale także prawdziwy bohater. Oby DiCaprio okazał się strzałem w dziesiątkę, Gatsbym z krwi i kości, ale jednocześnie tak tajemniczym i intrygującym jak pierwowzór, z którego ust słynny zdanie Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość, nie będzie tylko kolejnym oklepanym i bezwartościowym hasłem.