W RYTMIE WALCA

Margot to dziewczyna wrażliwa, która łatwo się rozkleja. Marzy, by napisać książkę. Od pięciu lat jest w szczęśliwym związku małżeńskim z Lou, autorem książek kulinarnych (jak przygotować kurczaka ma 100 sposobów). W samolocie poznaje Daniela i pewnie nagłe zauroczenie uleciałoby równie szybko, jak się pojawiło, ale problem w tym, że mężczyzna mieszka w domu obok i trudno o nim nie myśleć, trudniej się nie skusić. Nagle Margot znajduje się „pomiędzy”, w sytuacji, o której sama mówi, że „boi się bać”, Kocha poczciwego Lou, jednocześnie nie mogąc oprzeć się rosnącej fascynacji i uczuciu. Obiecuje Danielowi, że spotka się z nim za kilkadziesiąt lat, wówczas, po tylu latach bycia wierną i wspaniałą żoną zasłużyłaby na pocałunek innego mężczyzny i to beż wyrzutów sumienia. Ale czy można oszukać kiełkujące uczucie i jak długo można się przed nim bronić? Posłuchać szalejącego serca czy pozwolić by zdrowy rozsądek zwyciężył? Z kim ostatecznie zatańczyć tytułowego walca?
Niezmiernie spodobał mi się sposób przedstawiania namiętności, aż nazbyt subtelny, jak na wymogi współczesnego kina. W filmie nie ma praktycznie nagości i odważnych ujęć. Odważniejsze są słowa. Jest taka scena, w której Daniel uwodzi Margot w barze. Jak przyznaje reżyserka, to jedyna scena, której nigdy wcześniej Williams i Kirby nie przećwiczyli, zatem ich każde słowo, każdy gest i każda chwila milczenia zyskują na autentyczności.
Niewątpliwie Sarah Polley jest mistrzynią chwytania uczuć w najdrobniejszych gestach i spojrzeniach, jakby była specjalistką od mowy ciała. Wspólne kiwanie się w rytm muzyki, dziecięce wygłupy, całowanie się przez szybę, to według niej miłość. Gdy obserwujemy Lou i Margot nie mamy wątpliwości, że uczucie, które ich łączy jest szczere i głębokie. Więź między nimi nie potrzebuje wielu słów, wszystko co ważne, zawiera się w gestach. Ale czy to, co prawdziwe oznacza trwałe, po grób? Jedna z bohaterek filmu mówi: „Życie ma w sobie jakąś lukę i można oszaleć, próbując ją wypełnić”. Margot odkryła tę życiową lukę i pełna wewnętrznych rozterek podąża za namiętnością. Nie możemy mieć do niej pretensji o życiowe wybory i choć żal nam dobrodusznego Lou, gdzieś tam w środku identyfikujemy się z pragnieniami kobiety i jej oczekiwaniami względem świata. Tylko, że prawda o życiu boli.
Ogromne brawa należą się za kreacje aktorskie. Michelle Williams jako Margot wydaje się najbardziej słodką i uroczą osobą na świecie, jej dziewczęca uroda idealnie komponuje się z temperamentem głównej bohaterki. Po raz kolejny Williams całkowicie skradła moje serce (pierwszy raz w filmie o podobnej tematyce, Blue Velvet). Znany głównie z komediowych ról (zwłaszcza z Wpadki) Kanadyjczyk, Seth Rogen stworzył rolę zupełnie inną od dotychczasowych. Jego małomówny i czuły Lou, jest tak prawdziwy, że mamy ochotę poklepać go po ramieniu mówiąc „Stary, nic się nie martw, będzie dobrze”. Sarah Silverman, znana amerykańska satyryczka, w Take this Waltz gra siostrę Lou. Geraldine to mądra kobieta, ale z tak zwanym życiowym bagażem, świadoma niedoskonałości własnych i innych. Tak jak w przypadku Rogena, dość ryzykowne powierzenie zupełnie niekomediowej roli zawodowemu komediantowi, okazało się zaskakującym, ale i doskonałym rozwiązaniem.
Nie sposób jeszcze wspomnieć o dwóch rzeczach: plenerach i muzyce. Film został zrealizowany w Kanadzie, w uroczych plenerach, kolorowe domy, intensywna zieleń trawy, a wszystko to skąpane w ciepłych promieniach słonecznych. Do tego ciekawie dobrana muzyka. Tytułowy walc zapożyczony został z piosenki Leonarda Cohena. Inny jego utwór, Closing time w awangardowym wykonaniu Feist uprzyjemnia domówkę u Margot, zaś beztroskim wygłupom w lunaparku towarzyszy hit Video Killed the Radio Star, The Buggles.
Film napełniony jest smutkiem i melancholią, ale ogląda się go przyjemnie, a nawet z uśmiechem. Wrażliwy widz na pewno nie przejdzie wobec niego obojętnie, a bardziej wrażliwy zaduma się nad trafnością życiowych wyborów. Ja z pewnością nazwisko Sarah Polley odnotowuję w pamięci. Myślę, że ta młoda kanadyjska aktorka i reżyserka, uważna obserwatorka otaczającego świata, może jeszcze nie raz nas zaskoczyć.