Romeo & Juliet | Duke of York’s Theatre, London

Jeśli kupiliście bilety na Toma Hollanda, to nie będziecie zawiedzeni. Jeśli dla reżysera, Jamiego Lloyda, to tym razem możecie poczuć niedosyt.

Produkcje brytyjskiego reżysera mają jeden wspólny mianownik – znakomitą obsadę. W ostatnich latach Lloyd kieruje się regułą: gwiazda, która ściągnie ludzi do teatru plus mniej znani aktorzy (albo debiutujący) wywodzący się z różnych mniejszości etnicznych. W takich adaptacjach, jak ta, ta mieszanka daje ciekawy efekt. Gdy w innych inscenizacjach, Szekspir to zwykle precyzyjnie wypowiadane linijki zawiłego tekstu z użyciem akcentu RP, u Lloyda, Szekspir brzmi jak język ulicy – współczesnego, multikulturowego miasta.

Holland jest olśniewający jako wycofany, wrażliwy Romeo. Jest w nim spokój i niewinna czułość, które czasami przemieniają się we wściekłość na niesprawiedliwość świata. Linijki wypowiada zwykle delikatnie, cicho, płynąc z melodią tekstu. Francesca Amewudah-Rivers zachwyca w bardzo odmiennej od Hollanda kreacji. Jej Julia jest energiczna i pewna siebie. Trochę na przekór powściągliwej inscenizacji, wyraźnie czuć chemię między bohaterami.

Romeo i Julia to historia szczenięcej miłości z tragicznym zakończeniem. Wiele twórców teatralnych zgrabnie balansuje pomiędzy radosnymi i gorzkimi momentami dramatu, tymczasem Lloyd buduje swoją wersję skupiając się na mroku, przemocy i śmierci. Ta ponura wizja, którą wspiera surowa stylistyka charakterystyczna dla teatru Brytyjczyka (industrialna scenografia, nastrojowe zabawy światłem i cieniem oraz dźwięki drażniące uszy) odbiera dramatowi Szekspira lekkość i energię, a nawet psuje kilka kluczowych scen. Dla przykładu, scena balu wypada dość blado, nawet jeśli pomysłowo została przeniesiona do foyer teatru. Gdzie zuchwałe flirty? Gdzie buzujące nastoletnie hormony? Podobne zastrzeżenia mam do sceny balkonowej (bez balkonu, oczywiście!). Ulubiona stylistyka Lloyda ewidentnie nie służy tej historii. Może zamiast Romeo i Julii, reżyser powinien wybrać Makbeta albo Hamleta?

Pomimo zastrzeżeń, to wciąż jest teatr intrygujący, z ciekawymi pomysłami. Na pierwszy rzut oka, spektakl przypomina ostatni hit Lloyda, Sunset Boulevard: czarno-biały świat, czasem splamiony czerwienią krwi, kamery nieustannie śledzące ruchy aktorów na scenie, albo wędrujące za nimi po zakamarkach teatru. Powtarzane przez reżysera sztuczki nie są jednak oznaką blokady artystycznej, są raczej przejawem jego konsekwencji w tworzeniu charakterystycznego stylu, który pomimo oszczędności i surowości trafia do wielu odbiorców. To nie jest też tak, że Lloyd skopiował sprawdzone rozwiązania do Romeo & Juliet. Jego pomysły ewoluowały, ale w mniejszym stopniu niż chcieliby tego widzowie przyzwyczajeni do niespodzianek a la Lloyd.

📌Duke of York’s Theatre, London

📅 do 3 sierpnia 2024

zdjęcie: Marc Brenner