Bodyguard

Najnowszy serial BBC dotarł właśnie do końca. Sześcioodcinkowa produkcja przez cały sezon utrzymywała niezwykle wysoki poziom, począwszy od intrygującej 16 minutowej sekwencji scen otwierającej pierwszy odcinek, a skończywszy na wciągającym i mrożącym krew w żyłach finale. Potwierdzają to liczby. Krytycy Rotten Tomatoes dali serii 100% pozytywnych opinii, a średnia ocena to aż 8,8. Jak podaje brytyjska prasa, Bodyguard zgromadził przed ekranem  10,4 mln widzów, a większą popularnością w tym roku cieszyły się tylko mistrzostwa świata w piłce nożnej. Produkcja dogoniła świetne wyniki popularnej serii Downtown Abbey sprzed kilku lat oraz świątecznego odcinka Doctor Who z 2008. Ba, brytyjska produkcja pod względem oglądalności nie była gorsza od wiosennego ślubu księcia Harry’ego. Nic dziwnego, że Netflix już zakupił serię na swoją platformę. Komu nie udało się obejrzeć serialu na BBC iPlayer, będzie go mógł odpalić na platformie już 24 października. Warto!

Scenarzysta, Jed Mercurio już nie raz udowodnił, że potrafi robić seriale. Jego Line of Duty, opowiadający o policyjnej grupie tropiącej korupcję w swoich szeregach zbierał bardzo dobre noty. Brytyjczyk przy okazji nowego projektu, postanowił pozostać w klimacie służb publicznych, ale bohaterów Bodyguarda ściśle powiązał z rezydentami Downing Street, nadając serii wymiar polityczny. Dodał do fabuły również terroryzm – niezwykle aktualny temat, z którym zwłaszcza Londyn boryka się od wielu lat. Przy tych wszystkich istotnych kwestiach Mercurio nie zapomniał również o ludziach. Choć Bodyguard to w głównej mierze serial kryminalny, to jego twórcom trafnie udało się zobrazować uczucia i lęki swoich bohaterów – byłych żołnierzy, policjantów, polityków na wysokich stanowiskach, członków rodzin osób cierpiących na stres pourazowy. Dzięki czemu brytyjską produkcję można rozpatrywać również jako stadium walki z chorobą, z samotnością czy presją publiczną.

Centralną postacią serialu jest David Budd (Richard Madden), były żołnierz walczący w Afganistanie, który po powrocie do kraju cierpi na stres pourazowy. Jego małżeństwo sypie się jak domek z kart, żona i dzieci coraz bardziej się od niego oddalają. Lekiem na samotność jest praca w policji. Tutaj, póki co, same sukcesy, choć bywa dość niespokojnie. David, po udanej akcji zatrzymania ataku terrorystycznego w pociągu, zostaje przeniesiony do sekcji policyjnej zajmującej się ochroną znanych osobistości politycznych. Tak, mężczyzna trafia do służb ochrony Julii Montague (Keeley Hawes), polityk znanej z bezwzględnej walki z przestępczością i terroryzmem.

Trudno opowiadać o fabule, tak aby nie zdradzić zbyt wiele i nie zepsuć zabawy tym, którzy oglądanie brytyjskiej serii mają dopiero w planach. Bodyguard to bowiem produkcja pełna szybkich zwrotów, intryg, sekretów i niejednoznacznych postaci. Mercurio prowadzi historię tak zręcznie, że trudno odgadnąć, który z bohaterów jest dobry, a który zły. Tutaj żadna z postaci nie jest po prostu czarno-biała. Do ostatnich minut trudno wytypować kto jest mózgiem całej operacji, a kto jest tylko pionkiem w grze.

Twórcy serii dużo uwagi poświęcili zbudowaniu nie tylko wiarygodnych, ale też niezwykle frapujących postaci. Wśród bohaterów zdecydowanie wyróżnia się duet Budd – Montague. Między ochroniarzem a panią polityk od pierwszego spotkania czuć niesamowitą chemię i napięcie. Tę dwójkę łączą skrajne uczucia, każde z nich wierzy w odmienne ideały, przez chwile są bliskimi przyjaciółmi, by za moment stanąć po przeciwnych stronach barykady. Ta emocjonalna mieszanka wybuchowa, zmieniające się jak w kalejdoskopie relacje pozytywnie napędzają fabułę. Duża w tym zasługa także odtwórców głównych ról, którzy, co widać gołym okiem, świetnie rozumieją się na planie filmowym. O ile Keeley Hawes (dość oczekiwanie) znakomicie odegrała chłodną, dystyngowaną, władczą i nieprzewidywalną kobietę na wysokim stanowisku. O tyle świetna kreacja Richarda Maddena jest może być dużym zaskoczeniem. Rolą zdeterminowanego policjanta Budda, aktor wreszcie ma szansę  uwolnić się od ról szekspirowskich kochanków i przystojnych książąt. Po Bodyguardzie mam nadzieję, że kariera Szkota pójdzie w dobrym kierunku, a jego noty poszybują znacznie w górę.

Bodyguard oprócz świetnie rozpisanych wątków i postaci oraz znakomitej obsady ma jeszcze jedną przewagę. Jest po prostu świetnie zrealizowany. Podczas, gdy aktualnie większość twórców filmów i seriali akcji oferuje widzom krótkie ujęcia i szybki montaż, Brytyjczycy stawiają na  przeciągnięte jak na filmowe standardy sceny, które niesamowicie budują napięcie. Trzeba przyznać, że ten ryzykowny pomysł świetnie się sprawdził, czego dowodem jest zapierająca dech w piersiach scena ataku terrorystycznego, otwierająca Bodyguarda, jak również widowiskowy i niezwykle emocjonujący finał.

Gdybym dziś miała wymienić najlepsze seriale tego roku, produkcja BBC z pewnością byłaby na podium. Tak przemyślanego, świetnie zrealizowanego i zagranego serialu nie było od dawna.

(A)

 

 

6 Komentarzy Dodaj własny

  1. Flora Eerschay pisze:

    Nie pociąga mnie wątek zauroczenia pani polityk i ochroniarza, ale może sprawdzę co się gawiedzi tak spodobało 😉 tymczasem obejrzałam „The First” i bardzo mi się podobało, szczególnie dwa pierwsze odcinki reżyserowane przez Agnieszkę Holland (i bardzo się cieszę, że dostała właśnie te, w których jest najwięcej akcji, no i są otwierające). Oprócz tego oglądam „Vanity Fair” i również jestem zachwycona, niestety nie ma go w mojej TV 😦 ani na Netflixie (gdzie w ogóle jest bieda, ale dzięki temu wciągnął mnie „Dexter”).

    Polubione przez 1 osoba

    1. Kulturalnie Po Godzinach pisze:

      Ja też miałam wątpliwości co do wątku zauroczenia, ale tylko na początku. Nie da się napisać bez spojlerów dlaczego 😉 Mam nadzieję,że na The First znajdę trochę czasu. Co do Vanity Fair to bardzo mi się podobał na początku, ale z każdym odcinkiem coraz mniej. Fajni bohaterowie, świetna obsada, ale CGI tragiczny. Jestem bardzo wrażliwa na estetykę tego co oglądam, a ten serial tak bardzo psują spece od efektów.

      Polubione przez 1 osoba

      1. Flora Eerschay pisze:

        A jakie konkretnie efekty? Nawet się nie przyjrzałam pod tym względem (chociaż niby powinnam, „sztukę mediów” się kiedyś studiowało 😉 gdybym miała do tego więcej serca to sama bym była specem od efektów…). Skupiłam się chyba głównie na aktorach 🙂 początkowo klimat komediowy mnie drażnił a później stwierdziłam że daje fajny dystans i lekkość, bez „upupiania” bohaterów.

        Polubienie

      2. Kulturalnie Po Godzinach pisze:

        Jeśli pamiętam dobrze, w pierwszym odcinku był lot balonem, masakrycznie dokręcony w green roomie. W 4 odcinku, w ostatnich minutach, gdy Becky słyszy odgłos dział armatnich, koszmarnie naniesiony jest obraz miasta. Nie podam wszystkich przykładów, ale w każdym odcinku coś mnie raziło. CGI jest ok, ale jak jest dopracowany. Za to, co mi się podoba, to muzyka, zwłaszcza te współczesne utwory na końcu każdego epizodu 😉

        Polubione przez 1 osoba

      3. Flora Eerschay pisze:

        Prawda, muzyka jest super a obraz miasta faktycznie zauważyłam, ale jego nieporadność mnie trochę nawet wzruszyła 😉 skojarzyła mi się z efektami w starych filmach albo tekturową makietą.

        Polubienie

Dodaj komentarz