Czuły superbohater

CHRIS EVANS W ROMANTYCZNEJ ODSŁONIE

Chris Evans pod ciasnym kostiumem Kapitania Ameryki skrywa wielkie serce. Przynajmniej tak sugerują zawodowe wybory aktora. Evans między kolejnym odsłonami przygód marvelowskich superbohaterów, zagrał w komedii romantycznej (Playing It Cool) i spełnił swoje marzenie o reżyserii (Before We Go). Oba filmy nie spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony krytyków. Obiektywnie mówiąc, trochę się nie dziwię. Ale dlaczego mam być obiektywna, gdy z ekranu uśmiecha się boski Kapitan Ameryka? To jest ten moment, gdy moja fangirlowska natura skutecznie zagłusza złośliwego krytyka.

Dziewczyny, jeśli lubicie Chrisa Evansa, te filmy na pewno umilą Wam czas.

Playing It Cool (Rozegraj to na luzie)

kultura_kulturalnie po godzinachChoć w Playing It Cool (polski tytuł: Rozegraj to na luzie) jest wszystko, co już w rom-comie widziałyście, to i tak miło spędzicie czas z Chrisem Evensem i bardzo fajną ekipą. Scenarzyści bardzo chcieli być cool, więc główny bohater nie ma imienia. Będziemy go nazywać On lub Narrator. Imienia bezczelnie pozbawiono również jego wybrankę: Ona, czyli urocza Michelle Monaghan. On jest kolesiem, który nie wierzy w miłość, a jego agent (Anthony Mackie) właśnie zlecił mu napisanie scenariusza do romantycznej historii dla gwiazd serialu Glee. Bohater kręci nosem, nie bardzo wie jak się za temat zabrać, skoro uczucie motyli w brzuchu jest mu zupełnie obce. Ale los jest kapryśny i zsyła mu niewiastę, która zawładnie jego sercem. Łatwo nie będzie, gdyż ów wybranka ma już narzeczonego. Jak to bywa w komediach romantycznych bohater ma cały zastęp skrzydłowych, którzy radzą mu w sprawach sercowych. Coś na wzór greckiego chóru, w którym występują same gwiazdy:  ekscentryczna Aubrey Plaza, romantyczny Topher Grace, pokręcony Luke Wilson i perwersyjny Martin Starr.

Reżyser Justin Reardon i scenarzyści, tak bardzo starają się nie nakręcić typowej komedii romantycznej, że nawet nie zauważają, gdy wpadają w pułapkę własnych ambicji. Playing It Cool to rom-com pełną gębą.

Before We Go

Ten film jest znacznie bliższy mojemu sercu, aniżeli poprzedni. Nawiązuje bowiem do Przed wschodem słońca Richarda Linklatera, nie tylko tytułem ale również koncepcją. Dwoje nieznajomych spędza ze sobą noc rozmawiając o życiu i miłości. Tym razem zamiast Austrii, mamy Nowy Jork. Ona została okradziona, nie zdążyła na pociąg powrotny do domu, bez pieniędzy i telefonu błąka się po metropolii. Pomoc oferuje jej uliczny muzyk.

kultura_kulturalnie po godzinachChris Evans nie tylko wyreżyserował film, ale również zagrał główną rolę (jak to zwykle bywa w przypadku debiutów reżyserskich). Jego partnerką jest zjawiskowa Alice Eve, którą możecie kojarzyć z równie przegadanego filmu, Poranek Velvet. Evans i Eve stanowią piękną parę. Trudno od nich oderwać wzrok. Jest między aktorami chemia, która pozwala uwierzyć w stopniowo rosnącą fascynację dwójki nieznajomych. Jest romantycznie i zabawnie. Niestety również trochę nierówno. Świetne sceny przeplatają się ze słabymi. Nudna rozmowa niespodziewanie w następnej scenie robi się ciekawa. Arytmiczność scenariusza zapewne wynika z faktu, że pracowało nad nim kilka osób, a początkujący reżyser ma problem ze sklejeniem wizji kilku scenarzystów w filmową całość. Before We Go ogląda się przyjemnie dzięki zdjęciom John Guleserian (Do szaleństwa), który uchwycił magię spowitego nocą Nowego Jorku. W tle przygrywa przyjemna dla ucha muzyka, przewijają się jazzowe standardy.

Evans, choć nie przywdział kostiumu, znów jest bohaterem, ratując nieznajomą z opresji. Marvelowski tytuł zobowiązuje.

 

__________________

zdjęcie pochodzi z Variety

 

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s