Poprzednie dramaty Davida Irelanda, Cyprus Avenue i Ulster American, balansowały na granicy ryzyka, łącząc prowokację z humorem tak ostrym, że mógł ranić. Fantastyczny The Fifth Step zaskakuje znacznie bardziej wyważonym, subtelniejszym tonem, choć nie brakuje w nim charakterystycznych dla autora zuchwałych puent.
Spektakl w reżyserii Finna Den Hertoga, po zeszłorocznym sukcesie na festiwalu w Edynburgu, przeniósł się na West End, do teatru @sohoplace. W tej niezwykłej przestrzeni – gdzie scena znajduje się w centrum, otoczona widownią z każdej strony – nic się nie ukryje. To jak spotkanie AA i pojedynek na ringu jednocześnie. Przez 90 minut aktorzy pozostają na scenie, bez szansy na zejście czy chwilę wytchnienia, zupełnie jak ich bohaterowie, nie mogący uciec przed własnymi demonami.
Jack Lowden kreśli portret Luki, młodego alkoholika, który z determinacją próbuje zerwać z nałogiem, chwytając się kolejnych obsesji: pornografii, treningu, religii. Jego impulsywność, rozedrganie, desperacka potrzeba wypełnienia pustki są niemal namacalne. Martin Freeman, jako jego sponsor James, reprezentuje pozorny spokój i autorytet, aż do chwili, gdy duchowa przemiana Luki zaczyna podważać jego własną stabilność. Ireland z wprawą rozszczelnia układ przewodnik-podopieczny, zamieniając go w pole napięć, nieufności, a nawet agresji.
Lowden gra z niezwykłą intensywnością. Każdy gest i pauza oddają niepokój oraz wewnętrzną walkę bohatera. Freeman, choć bardziej powściągliwy, nie pozostaje w jego cieniu: precyzyjnie odsłania pęknięcia na powierzchni autorytetu, budując postać złożoną i pełną sprzeczności. Ich duet to niemal muzyczne starcie: raz współbrzmią, innym razem wchodzą w dysonans, który z trudem da się rozładować.
The Fifth Step to Lowden, który nie daje prostych odpowiedzi. Ireland prowokuje do refleksji nad rolą wiary w procesie wychodzenia z nałogu, o granice pomocy i kontroli, a przede wszystkim, nad tym, kto w rzeczywistości potrzebuje ocalenia.
⭐️⭐️⭐️⭐️⭐️
@sohoplace, do 26 lipca