Najnowszą wersję tragedii Sofoklesa ogląda się niczym współczesny thriller, w którym wychodzące na jaw tajemnice trawią rodzinę od środka, rujnują marzenia. Widoczny na scenie zegar odmierza czas do końca przedstawienia. To 120 minut intrygującej, trzymającej w napięciu opowieści z elektryzującymi kreacjami Marka Stronga i Lesley Manville.

Triumf produkcji Roberta Icke nie jest jednak zaskoczeniem. To przedstawienie wisiało na afiszu Internationaal Theater Amsterdam w 2019 i wystawiane było na festiwalu teatralnym w Edynburgu rok później. Krytycy wystawiali Edypowi najwyższe noty. Na wiosnę 2020 roku spektakl miał trafić na West End (wtedy jeszcze z Helen Mirren w roli głównej), ale pandemia pokrzyżowała twórcom plany…

Edyp (doskonały Strong) właśnie kończy kampanię wyborczą, dwie godziny (te 120 minut na zegarze na scenie) dzielą go od poznania wyników. Jest pewny swojego zwycięstwa i chce się nim rozkoszować w gronie rodziny, z żoną Jocastą (energiczna Manville) i trójką dorosłych dzieci u boku. Niespodziewanie z wizytą wpada jego matka (June Watson), zaniepokojona decyzją syna o udostępnieniu publicznie aktu urodzenia, po tym jak rywal Edypa kwestionował jego pochodzenie…

Widziałam już wiele prób odmładzania tekstów na scenie, wiele udanych. Ale rzadko która próba wychodzi tak naturalnie, bez szokowania czy zabawiania na siłę. Icke wyciąga z Sofoklesa wątki istotne, ale sprytnie nadaje im współczesne brzmienie. Wrzuca bohaterów w dobrze znaną nam rzeczywistość: bezlitosnych kampanii politycznych, szukania haków na rywali i tuszowania prawdy w świecie, w którym tak naprawdę nic nie umknie opinii publicznej. Jego produkcję ogląda się jak dobry thriller polityczny czy odcinek wciągającego serialu.

Strong i Manville są bijącym sercem tej produkcji. Ich miłość i pożądanie czuć w każdym spojrzeniu i geście. Łatwo im kibicować i trudno pogodzić się z ich losem w rozdzierającym serce finale…Nawet jeśli doskonale wiemy, jaki los zgotował tej parze Sofokles.

Wyndham’s Theatre, London

do 4 stycznia 2025