Ten spektakl to zapierający dech w piersiach pokaz geniuszu i nieograniczonej wyobraźni jego twórców. Fascynujący teatr atrakcji dla młodszych i starszych, dla die-hard fanów serialu Netflixa i tych, co kompletnie go nie znają. Stranger Things: The First Shadow nie jest leniwą adaptacją, która powstała, by odcinać kupony od telewizyjnego przeboju.
W sceniczną wersję zaangażowały się zarówno osoby tworzące serial: bracia Duffer i Kate Trefry, jak i również znakomici twórcy brytyjscy: dramaturg Jack Thorne (autor scenicznej wersji Harry’ego Pottera) oraz reżyser Stephen Daldry. Muszę pochwalić odwagę w wyborze formy. Nie poszli wytyczoną ścieżką, nie zrobili kolejnego musicalu, ale postawili na dramat, który znacznie trudniej wypromować, zwłaszcza jako familijną rozrywkę.
Twórcy nie chcieli powielać wątków znanych z serialu, zdecydowali się na coś w rodzaju spin-offu. Historia dzieje się w 1959 roku w Hawkins, w czasach nastoletniej beztroski Jima i Joyce. Głównym bohaterem jest chłopiec z nadprzyrodzonymi umiejętnościami, Henry Creel (fenomenalnie zagrany przez debiutującego na scenie Louisa McCartneya). Ta opowieść stanowi zgrabny pomost między sceniczną wersją a 4 sezonem serialu.
Największym atutem przedstawienia jest oprawa wizualna. Przy dzisiejszej technologii nietrudno osiągnąć mroczny, tajemniczy czy straszny efekt w telewizji, ale osiągnąć dokładnie taki sam efekt w teatrze, to dopiero wyczyn. Najliczniejsza na West Endzie grupa specjalistów: od scenografii, światła i dźwięku, po ruch sceniczny, iluzje i efekty specjalne, włożyła w to dużo wysiłku i serca. A efekty ich pracy wbijają w fotel!
Chodzą pogłoski, że The Fist Shadow to pierwsza część z planowanej scenicznej trylogii. Mam nadzieję, że ta informacja się wkrótce potwierdzi, bo ciągnie mnie sprawdzić, co jeszcze kryje mroczne podbrzusze Hawkins…
Phoenix Theatre, London
bilety w sprzedaży do kwietnia 2025