Long Day’s Journey Into Night | Wyndham’s Theatre, London

Reżyser Jeremy Herrin zebrał najlepszy pod słońcem zespół aktorski i w pełni wykorzystał jego potencjał. Aktorskie masterclass w wykonaniu weteranów sceny: Briana Coxa i Patricii Clarkson oraz dopieszczone kreacje młodszego pokolenia, windują moją ocenę tego przedstawienia. Prosta inscenizacja z minimalną oprawą wizualną, świetnie służy wyeksponowaniu poruszającego tekstu Eugene’a O’Neilla i umiejętności obsady, ale mnie pozostawiło z poczuciem niedosytu i wrażenia, że już to widziałam.

Autobiograficzny, nagrodzony Pulitzerem, tekst O’Neilla z 1956 roku, opowiada o rodzinie zmierzającej do autodestrukcji. Cox koncertowo gra Jamesa Tyrone’a – seniora rodu, niespełnionego aktora. Jest bezwzględny i oschły wobec swoich dorosłych synów: beztroskiego pijaczyny i awanturnika Jamiego (fantastyczny Daryl McCormack) i chorowitego poety – Edmunda (świetny Laurie Kynaston). James czuły bywa wyłącznie wobec swojej żony Mary, która na oczach bezradnej rodziny zatraca się w narkotycznym nałogu (wybitna, łamiąca serca kreacja Patricii Clarkson). Grająca irlandzką służącą Tyronów  – Louisa Harland z precyzją trafia w komiczne nuty tekstu O’Neilla.

W 2018 roku, na deskach tego samego teatru, widziałam inscenizację Long Day’s… z Jeremy Ironsem i Lesley Manville w reżyserii Richarda Eyre’a. Obie produkcje, a dzieli je 6 lat, wypadają bardzo podobnie. Zdaje sobie sprawę, że długi (ponad 3 godziny), gęsty od dialogów tekst amerykańskiego pisarza, nie jest łatwym materiałem do teatralnej obróbki, ale czekam aż w końcu ktoś zdecyduje się „odmłodzić” trochę ten dramat. Uzależnienia i toksyczne relacje rodzinne, to przecież bardzo aktualny temat.

Wyndham’s Theatre, do 8 czerwca