Made in UK. Oceniamy brytyjskie seriale

Brzydka pogoda i dłuższe wieczory są sprzymierzeńcem telewizji. Nic też dziwnego, że w sezonie jesiennym stacje telewizyjne najchętniej stawiają na nowe tytuły i nowych bohaterów. Potwierdzają to również programy brytyjskich stacji, z których BBC może pochwalić się najbogatszą ofertą. W tym sezonie na Wyspach zadebiutowało kilka ciekawych produkcji, przy okazji bijąc rekordy oglądalności. Z bogatego jesiennego repertuaru udało mnie się obejrzeć zaledwie 5 pozycji. I nie żałuję wyboru, bo zdecydowana większość zasługuje na wysokie noty.

BODYGUARD

Najnowsza produkcja Jeda Mercurio to zdecydowanie najlepsza propozycja brytyjskiej BBC nie tylko w tym sezonie, ale na przestrzeni roku. Wygląda na to, że twórca fantastycznego Line of Duty, który z odcinka na odcinek (przez cztery sezony) trzymał niezwykle wysoki poziom, ma nadal głowę pełną pomysłów. Scenarzysta pozostał w klimacie służb publicznych, ale bohaterów ściśle powiązał z rezydentami Downing Street, nadając serii silny wymiar polityczny. Dodał do fabuły również terroryzm – niezwykle aktualny temat, z którym zwłaszcza Londyn boryka się od wielu lat. Przy tych wszystkich istotnych kwestiach Mercurio nie zapomniał również o ludziach. Choć Bodyguard to w głównej mierze serial kryminalny, to jego twórcom trafnie udało się zobrazować uczucia i lęki swoich bohaterów – byłych żołnierzy, policjantów, polityków na wysokich stanowiskach, członków rodzin osób cierpiących na stres pourazowy.

Serial recenzowałam tutaj.

Ocena 5/5

TARGOWISKO PRÓŻNOŚCI

Material Girl Madonny albo Never Tear Us Apart INXS w telewizyjnej ekranizacji dzieła Williama Makepeace’a Thackeraya? Dlaczego nie? Czasem te współczesne elementy działaja na korzyć (muzyka) a sporadycznie na niekorzyść (obrzydliwe CGI) nowej adaptacji literackiej klasyki spod znaku brytyjskiej ITV. Ale ogólnie najnowsza wersja Targowiska próżności zachwyca lekkością i humorem, że ma się ochotę ponownie obejrzeć tę dobrze znaną historię.

Głównymi bohaterkami serialu są Rebecca Sharp – biedna jak mysz, córka francuskiej baletnicy i podrzędnego malarza oraz Amelia Sedley – ujmująca, naiwna panienka z dobrego domu. Becky jako dziewczyna bez statusu społecznego i posagu może liczyć najwyżej na karierę guwernantki i staropanieństwo, ale jej marzy się znacznie więcej. Na szczęście pannie Sharp nie brakuje ani sprytu, ani wdzięku, ani inteligencji. Dzięki umiejętności owijania sobie bogaczy wokół palca, niestrudzenie wspina się po drabinie społecznej, zawierając nowe znajomości i niszcząc stare przyjaźnie.

Zaletą produkcji ITV jest doskonały casting. Olivia Cook (Earl i ja, i umierająca dziewczyna) jest wyśmienitym wyborem do roli Becky. Aktorka ma nie tylko dziewczęcy wdzięk, ale i również błysk w oku, który może zwiastować zbliżające się kłopoty. W serialu partnerują jej Claudia Jessie jako Amelia, Tom Bateman jako przystojny Rawdon Crawley oraz świetny Johnny Flynn w roli poczciwego Williama Dobbina. Jeśli lubicie seriale kostiumowe, a po Howards End nie znaleźliście ostatnio niczego ciekawego, Targowisko próżności przypadnie Wam do gustu.

Ocena 3/5

PRESS

Press opowiada o kulisach powstawania drukowanych mediów. Tu sensacja zmierzy się z dziennikarską rzetelnością. Głównymi bohaterami serialu są bowiem redaktorka prestiżowego The Herald (w tej roli Charlotte Riley) oraz naczelny brukowego The Post (Ben Chaplin).

Serial, który wyszedł spod ręki Mike’a Bartletta, twórcy kontrowersyjnej sztuki King Charles III, przeniesionej na szklany ekran po sukcesie na londyńskim West Endzie oraz fantastycznej Doktor Foster. Scenarzystaod pierwszego odcinka musiał dawać sobie radę z krytycznymi uwagami. Złośliwości pod adresem fabuły kierowali głównie dziennikarze. Wytykali nieścisłości z w recenzjach i w licznych tweetach, dając do zrozumienia, że Press to serial, który datę przydatności przekroczył jakieś 20 lat temu (!). Oczywiście nie trzeba być redaktorem w gazecie, by zauważać i wyciągnąć podobne wnioski. Fabuła kluczy wokół dwóch wydawnictw papierowych, zupełnie nie zwracając uwagi, że w 2018 roku – w dobie internetu – to smartfon i komputer dostarcza nam informacji z pierwszej ręki. Walka o czytelnika miedzy fikcyjnym, ale nie bez kozery budzącymi skojarzenia z prawdziwymi, The Post i Herald, wydaje się trochę przerysowana, a postacie stojące po dwóch stronach barykady są czarno – białe. W scenariuszu Bartlett występują wyłącznie dwa typy bohaterów: bezczelne i bezduszne gnojki, które robią zawrotną karierę w równie bezlitosnych, szukających sensacji mediach albo wrażliwi na krzywdę, uczciwi i pracowici dziennikarze poważnych wydawnictw.

Jednak pomimo powyższych zarzutów, czerpałam sporo satysfakcji z oglądania Press. Odrywając się problemu aktualności serialu, trzeba przyznać, że serial ma dobry scenariusz i mocną obsadę (Bena Chaplina z pewnością będą wypatrywała w kolejnych produkcjach). Wyjątkowo zgrabnie łączy wątki polityczno- obyczajowe, znajdując rzadko spotykany balans, między tym co istotne a co nie. Jeśli skupić się wyłącznie na meritum, trzeba przyznać, że Bartlett przemyca w nim wiele ciekawych spostrzeżeń na temat pracy dziennikarzy i ich środowiska, pokazując ich dylematy moralne i wyzwania. Zakończenie sugerowało możliwy ciąg dalszy. Jeśli tak się stanie, chętnie sięgnę po drugi sezon.

Ocena 3/5

THE CRY

The Cry to czteroodcinkowa adaptacja popularnej książki Helen Fitzgerald. To historia zrozpaczonej matki kilkumiesięcznego dziecka, które pozostawione na krótką chwilę bez opieki zostaje uprowadzone w tajemniczych okolicznościach. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana niż się wydaje, a rodzice  – Joanna i Alistair (Jenna Coleman znana z Doktora WhoWiktorii oraz Ewen Leslie z Top of the Lake) wydają się mieć zdecydowanie więcej na sumieniu niż tylko nieupilnowanie pociechy.

Twórcy  The Cry od pierwszych minut utrudniają widowi rozwiązanie zagadki. W licznych retrospekcjach widzimy bowiem prawdziwe oblicza rodziców, aż czasami trudno opowiedzieć się po którejś ze stron. Poznajemy bowiem Joannę jako młodą matkę,  zdecydowanie nieradząca sobie z nową rolą, która przed krzykiem dziecka chowa się za zamkniętymi drzwiami sypialni, a ukojenia szuka w lekarstwach. Nie lepiej wypada również Alistair – zapracowany człowiek sukcesu, który rzadko miewa czas dla bliskich. Bywa nieprzewidywalny i mściwy. W walce z byłą żoną o prawo do opieki nad nastoletnią córką jest gotów iść po trupach do celu. Jego małżeństwo z Joanną, po namiętnych chwilach, zdecydowanie wkracza w stagnację, gdzie nie ma miejsca na porywy serca i romantyczne chwile. Ale krąg podejrzanych jest znacznie szerszy. Była żona, której rozstanie z mężem i walka o dziecko w sądzie skutecznie zatruły życie, chętnie topi smutki w kieliszku wina. Wydaje się być idealnym podejrzanym o porwanie. W tym przypadku kobieca zemsta zawsze wydaje się być doskonałym motywem przestępstwa. Jest i tajemnicza babcia (matka Alistaira) i niepokorna, zbuntowana nastolatka, które miejscami zachowują się jakby miały coś na sumieniu. Ale, jak się okazuje, nie tylko barwne i niejednoznaczne postaci mogą komplikować wytypowanie winnego. Mieszanie w chronologii oraz szybki montaż scen mają dokładnie to samo zadanie, przy okazji doskonale budują napięcie.

Serial, który wskoczył na antenę BBC tuż po świetnym Bodyguard ma bardzo wiele do zaoferowania. To bardzo dobrze wyważony thriller, który klimatem przypomina Zaginioną dziewczynę, Jego przewagą jest natomiast świetnie poprowadzony wątek rodzinny. Dawno telewizja nie dostarczyła nam tak skomplikowanej psychologicznie i bogatej w emocje opowieści rodzinnej.

Ocena : 4/5

WANDERLUST

Nowa produkcja BBC i Netflixa opowiada o małżeństwie, które próbuje wskrzesić żar pożądania w swoim wieloletnim związku. Dramaturg Nick Payne jest autorem scenariusza serialu, który luźno oparł na swojej sztuce z 2010 roku. Próbował w niej odpowiedzieć na pytanie czy dożywotnia monogamia jest możliwa (i pożądana).

Sześcioodcinkowy serial, w którym główne role zagrali Toni Collette i Steven Mackintosh zaczyna się bardzo obiecująco i niezwykle zabawnie. Mamy tutaj bowiem przeplatające się sceny, w których raz występuje starsze (Joy i Alan), innym razem młodsze pokolenie rodziny Richardsonów (trójka dzieci). Zdecydowana większość z nich krąży wokół tematu seksu. A to syn złapał matkę w niezręcznej sytuacji i zajście relacjonuje swojej kumpeli ze szkoły, a to koleżanka Alana z pracy nakryła w podobnej sytuacji swojego współpracownika. Przykładów można mnożyć. Tymczasem Joy i Alan, mimo ogromnej miłości do siebie przechodzą łóżkowy kryzys, którego rozwiązaniem mają być kontrolowane skoki w bok. Tylko czy są na to gotowi i jak przyjmą to dzieci?

Wanderust nie jest ani specjalnie odkrywczy, ani nadzwyczaj odważny. Ma w sobie dużo dystansu i humoru. Chociaż motorem napędowym fabuły jest seks, to jednak produkcja ma nieco więcej do zaoferowania. Warto tę miniserię rozpatrywać również w kontekście rodzinnego komediodramatu, niezwykle intrygującego i  dowcipnego z początku, który w końcówce przynosi także dużo refleksji.

Niezaprzeczalnym minusem Wanderust jest nierówna fabuła. Widzów, którzy nie tolerują dramatów przenoszonych na szklany ekran, może razić teatralność niektórych scen. Pierwsze cztery odcinki sprawiły mi bardzo dużo przyjemności. Bawiłam się przednio oglądając perypetię małżeństwa próbującego sił w innych związkach. Jednakże, gdy scenariusz (w piątym odcinku) niebezpiecznie skręcił w mniej zabawne tony, skupiając się na niepotrzebnej i długiej (przez cały odcinek) psychoanalizie, serial zupełnie stracił swój czar. Szkoda, wystarczyło nieco inaczej rozłożyć akcenty.

Ocena 3/5

 

(A.)

Jeden Komentarz Dodaj własny

  1. Flora Eerschay pisze:

    Bodyguard i Targowisko próżności były świetne, Press porzuciłam po pierwszych dwóch odcinkach… spróbuję z Wanderlust. Aktualnie porzucam Flowers, chociaż się cieszyłam jak znalazłam ten serial dzięki Olivii Colman… ale jest koszmarnie wyreżyserowany i nawet ona źle gra 😉

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz