Snowden

Najnowszy film Olivera Stone’a ma wiele zalet. To dobrze wyreżyserowana, świetnie zagrana i zgrabnie zmontowana produkcja, która w prosty i bardzo przystępny sposób opowiada o kulisach jednej z największych akcji demaskatorskich w historii USA. Problem w tym, że Snowden nie oferuje nic poza to, co o tytułowej postaci, motywach jej działania i konsekwencjach, mogliśmy się dowiedzieć z innych źródeł (przede wszystkim z nagrodzonego Oskarem w 2015 roku filmu dokumentalnego Citizenfour). 

Zanim pracujący dla służb specjalnych Edward Snowden ujawni szczegóły dotyczące inwigilacyjnych praktyk rządu USA wobec zwykłych obywateli, zaznaczy, że zależy mu, by opinia publiczna samodzielnie oceniła sytuację.  W filmie to zdanie pada z ust tytułowego bohatera co najmniej dwa razy. Szkoda, że Stone nie daje widzom tego samego luksusu, narzucając im własną opinię. Ostatecznie wystawia Snowdenowi piękną laurkę, nie pozwalając nawet na chwilę zwątpić w patriotyczną postawę i szlachetne motywy bohatera. I nawet jeśli taka ocena jest bliska poglądom odbiorców jego filmu, to nie zmienia to faktu, że idealny – całkowicie pozbawiony rys portret bohatera po jakimś czasie (a mamy go w dostatku – Snowden trawa 2 godziny 15 minut) robi się nijaki i beznamiętny. Ale właściwie trudno oczekiwać, by filmowiec przyjął inną optykę, skoro najsłynniejszy pracownik CIA, doradzał mu w tematach związanych z działaniem tajnych służb i pojawił się w ostatnich minutach filmowej biografii.

Niezależnie od przyjętej przez reżysera perspektywy oraz wtórności tematycznej, Snowdena ogląda się naprawdę dobrze. Spora w zasługa obsady, a zwłaszcza Josepha Gordona-Levitta, który na potrzeby roli przeszedł dyskretną, ale jednak zauważalną transformację. Nie musiał uczyć się języka obcego, ani cyrkowych sztuczek, jak rok temu, gdy wcielał się w postać francuskiego linoskoczka Philipe’a Petit (The Walk. Sięgając chmur). Tym razem wystarczyła zmiana głosu i gestykulacji. Efekt pracy aktora nad postacią jest więcej niż zadowalający. Dobrze sprawdza się również Shailene Woodley w roli ukochanej bohatera w wyjątkowo mocno akcentowanym wątku miłosnym oraz Rhys Ifans (pamiętny Spike w Notting Hill) jako przełożony Snowdena.

Oliverowi Stone’ owi w sferze realizacji udaje się uniknąć tych pułapek, na których wielu filmowców zwykle się wykłada. Dzięki dynamicznemu montażowi i sprawnie poprowadzonej fabule film się nie dłuży. Reżyserowi udało się pokazać aż 10 lat z życia bohatera. Punktem wyjścia opowieści są wydarzenia z 2013 roku, gdy  w hongkongskim hotelu Snowden wraz z dziennikarzami pracuje w pocie czoła nad pierwszymi materiałami do prasy, rozmowy z przedstawicielami prasy pozwalają bohaterowi powracać pamięcią do początków kariery, wykonywanych zadań dla rządu i momentów z prywatnego życia. Ta chronologiczna dwutorowość nie wpływa na tempo opowieści – pozostaje ono równe od pierwszych do ostatnich minut filmu. Jasności fabularnego przekazu nie psuje nawet złożoność tematu, tutaj sprawnie i przystępnie przełożona na filmowe realia.

Szkoda, że niestroniący od kina politycznego reżyser nie robi właściwego użytku z materiału, którym dysponuje. Film o tak ważnej dla współczesnego społeczeństwa tematyce ma szanse stać się co najwyżej tematem towarzyskich rozmów o nowościach kinowych, zamiast rozgrzewać kinomanów do politycznej dyskusji.

 

Jeden Komentarz Dodaj własny

  1. Sandra pisze:

    No niestety, w takich czasach żyjemy, że wszędzie tylko nami manipulują. Chyba już nie ma czegoś takiego, jak obiektywny przekaz.

    Polubienie

Dodaj komentarz