Zniknięcie Eleanory Rigby: Oni

Powiedzieli „kocham cię”, ale każde z nich zapamiętało to inaczej

Stało się! Jessica Chastain i James McAvoy jako Eleanor i Conor w Zniknięciu Eleanory Rigby: oni właśnie zdetronizowali moją ulubioną ekranową parę: Ryana Goslinga i Michelle Williams z Blue Valentine, Dereka Cianfrance’a. I udało im się to już w pierwszej scenie! Młodzi Eleanor i Conor nie płacąc rachunku wybiegają z restauracji do pobliskiego parku. Ukryci pod złotą zasłoną świetlików, tarzając się w trawie wyznają sobie miłość. Mam tylko jedno serce. Miej litość nade mną – mówi chłopak do rudowłosej dziewczyny, nie wiedząc jeszcze, że słowa okażą się prorocze. Jest w tej parze coś magicznego, że aż trudno nie ulec jej urokowi. Duża w tym zasługa aktorów. Bo jak tu nie kochać Chastain o pięknym uśmiechu i McAvoy’a o ciepłym głosie i aparycji pluszowego misia. Najważniejsze i jednocześnie dość zaskakujące jest to, że ich historia, choć tematycznie dość zbliżona do tej z Blue Valentine, niesie za sobą jednak nieco większą dawkę optymizmu.

Po krótkim prologu zawierającym wspomnianą, zabawną scenę ucieczki z restauracji fabuła gwałtownie zmienia się w dramat. Oto kilka lat starsza Eleanor zrzuca się z mostu. Cudem uratowana, po krótkim pobycie w szpitalu ucieka od męża Conora do swoich rodziców. Niewiele mówi o całym zajściu. Widz o motywie próby samobójczej dowie się znacznie później.

6731096bcb-p199ebptlo1rpoff71h48bpsevb5SS082312ER_STILLS_294Jest takie popularne angielskie przysłowie there are two sides to every story. Co za tym idzie, każda historia miłosna ma dwóch uczestników i dwie perspektywyReżyser – Ned Benson postanowił ten fakt wykorzystać i nakręcił dwie wersje swojego filmu – z punktu widzenia mężczyzny (Zniknięcie Eleanory Rigby: On) i z punktu widzenia kobiety (Zniknięcie Eleanory Rigby: Ona). Trzecią wersję – Oni, stanowiącą połączenie poprzedników, można uznać za chwyt czysto komercyjny. Powstała na potrzeby znanej wytwórni, by zaspokoić niesłabnący popyt na romantyczne dramaty. Jednak nie ma powodu, by ten pomysł krytykować. Założenie wydaje się być słuszne – nie każdy zechce spędzić w kinie czas oglądając różne wersje tej samej historii. Na plus przemawia również fakt, że reżyser nie narzuca porządku oglądania – to widz decyduje, którą wersję chce poznać jako pierwszą.

Krytycy nie byliby jednak sobą, gdyby nie dorzucili swoich pięciu groszy. Zarzucają połączonej wersji, że w porównaniu do wersji On czy Ona straciła swój czar, nie niesie za sobą wystarczającego ciężaru emocjonalnego, a widzowi odebrano możliwości poznania bohaterów od podszewki. Po obejrzeniu zaledwie jednej części trudno mi odnieść się do tego zarzutu. Wątpię, aby polscy dystrybutorzy pozwolili mi kiedykolwiek zweryfikować te opinie.

e098fc0ab9-p199ebptln69odr7gse13vb1tp1SS080212ER_STILLS_0322Mogłoby się wydawać, że Ned Benson porwał się z przysłowiową motyką na słońce. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że ten nowatorski pomysł zrealizował ktoś zupełnie zielony w dziedzinie reżyserii? Nic bardziej mylnego. Co prawda, prezentowanie historii z różnych perspektyw pojawiało się już wcześniej w kinematografii, ale pierwszy raz zdecydowano się na umieszczenie go w oddzielnych filmach. Podobno niemałą zasługę miała w tym sama Jessica Chastain. To za jej sprawą powstał scenariusz do wersji Ona. Po sukcesie 10 -letniego projektu Richarda Linklatera nikogo nie dziwi długodystansowość innowacyjnych projektów. Benson przyznaje, że nad swoimi filmami pracował niewiele krócej niż Linklater nad Boyhoodem (w sumie osiem lat). W międzyczasie scenariusz ewaluował, zmieniała się obsada (Chastain była brana pod uwagę niemalże od samego początku, pomysł zaangażowania McAvoy’a pojawił w momencie, gdy inny aktor odmówił). Plotki mówią, że to Eva Green miała grać tytułową Eleanor, a jej męża – Joel Edgerton. I cieszę się, że ten scenariusz obsadowy nie wypalił. O ile Green i Edgerton zapewne świetnie wypadliby w rolach rozpadającego się małżeństwa, o tyle trudniej byłoby uchwycić ich jako młodą, zakochaną parę. A zarówno Chastain, jak i McAvoy w licznych retrospekcjach wypadają niezwykle wiarygodnie. I nie wymagało to zbytniego zachodu –  delikatna zmiana uczesania i garderoby na bardziej młodzieżową w zupełności wystarczyły.

Reżyser majstruje nie tylko przy fabule, pokazując ją z różnych perspektyw, ale również bawi się filmową formą. W zależności od tego, czyją wersję wydarzeń akurat reżyser przedstawia (jej czy jego) zmieniają się barwy, elementy scenografii czy praca kamery. I tak w wersji On królują smutne, szarobure i chłodne barwy, podczas gdy obraz rozjaśnia się i promienieje ciepłymi kolorami, gdy widzimy wersję Ona. Doskonale ten zabieg wypada w wersji Oni. Ta „różnica temperatur” jest widoczna gołym okiem, a Bensonowi udaje się płynnie lawirować między rzeczywistością a wspomnieniami. Sporo w tym wszystkim magii, w której łatwo się zatracić także dzięki nastrojowej muzyce, od klasycznej, przez hity lat osiemdziesiątych do nowych brzmień.

Czuć też inspirację zespołem The Beatles. Imię głównej bohaterki reżyser bezwstydnie ściągnął z pewnej piosenki zespołu – Eleanor Rigby. Jednak nie można mieć o to kopiowanie pretensji. Jej refren: Ah, look at all the lonely people doskonale wpasowuje się w historię Conora i Eleanor – samotnych dusz, szukających wspólnej drogi. Szkoda, że mimo bogatej ścieżki dźwiękowej – szlagier nie pojawia się w filmie.

7d686d14e2-p199ebptlooss1acc1bedmje5197SS0801312ER_STILLS_804

4 Komentarze Dodaj własny

  1. Princess_Olaf pisze:

    Tak bardzo się nie mogę doczekać, aż zobaczę ten film i tak bardzo Ci zazdroszczę, że już go widziałaś!
    I po cichu liczę, że będzie w Polsce możliwość dwóch pozostałych filmów – może być na płycie DVD, bo na kino nie liczę, ale i tak trzymam mocno kciuki

    Polubienie

  2. Na pokazy kinowe chyba nie ma co liczyć. Nawet w Stanach wersje Ona i On trafiły do limitowanej dystrybucji. Oby zatem szybko wyszły na DVD 🙂

    Polubienie

  3. Princess_Olaf pisze:

    Koniecznie 🙂
    ale teraz bardzo liczę na to, że będę mieć możliwość zobaczenia wersji „Oni” w kinie, dystrybutor już jest, niech teraz tylko ogłoszą, kiedy film wejdź do kin 😉
    Mam pytanie, jak wypadł drugi plan? Chodzi mi przede wszystkim o Jess Weixler (filmowa siostra Eleanor)

    Polubienie

  4. Podejrzewam, że po obejrzeniu wersji Ona można byłoby powiedzieć coś więcej. Tutaj Weixler przypadła niewielka, aczkolwiek bardzo udana rola.
    Mistrzem drugiego planu w Oni jest zdecydowanie Viola Davis. Jest boska! Ale sukces tej kreacji to poza niezaprzeczalnym talentem – świetnie rozpisana rola. Nie zawodzi też Bill Hader, którego wczorajszym seansie Skeleton Twins wręcz ubóstwiam 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz